W moim życiu jest miejsce dla osób i rzeczy, które dają mi radość. Jest miejsce na ciepło, dom i ciekawy film. Na bycie ze sobą i bycie z bliskimi. Na długi słoneczny spacer. Na poranną jogę, ziołową herbatę i ciepłe śniadanie. Bardzo lubię drzewa. Dlatego lubię wyjeżdżać do lasu. Doświadczanie otwartej przestrzeni kojarzy mi się z otwartymi oczami. W lesie wchłaniam wiele pozytywnej energii. Uważam, że życie dzieje się tu i teraz, dlatego celebruję każdy dzień i każdą chwilę, nawet tę z pozoru banalną. Cenię uważność, obecność, kontakt i rozmowę.
Przyjaciele są dla mnie jak gwiazdy. Nie muszę ich dotykać. Ważne, że są.
Lubię filmy o życiu. Szukam w nich siebie i swojej historii. Trzy kolory Krzysztofa Kieślowskiego zrobiły na mnie tak duże wrażenie, że pomalowałam pokój na niebiesko. Ważne są dla mnie również filmy „Między słowami” i „Boyhood”. Na moją wyobraźnię bardzo mocno działają: subtelność obrazu, klimat, nastrój, niedopowiedzenia i muzyka. Być może dlatego lubię obrazy van Gogha. Tę migotliwość światła, pociągnięcia pędzla i kolory.
Niebieski i żółty – jak niebo i słońce na południu Francji…
Gdybym nie była fotografem, prowadziłabym własną pracownię ceramiczną. Tworzyłabym w niej piękne rzeczy i organizowała warsztaty. Widzę siebie również jako osobę, która prowadzi pensjonat w Bieszczadach. Przyjazne miejsce dla gości, dla mnie i mojej rodziny. W powietrzu unosi się zapach potraw i wypieków według kuchni pięciu przemian. Żyję zgodnie z rytmem natury i fotografuję swój ogród.
Fotografia cieszy mnie i rozwija. Daje mi dużo siły i radości. Dzięki niej żyję pełniej i mocniej.